reklama
reklama

Coś tu nie gra! [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Zapowiadali twardą walkę z każdym przeciwnikiem, zwłaszcza w meczach rozgrywanych u siebie. Tymczasem po inauguracyjnej przegranej z GKS Tychy (0-2), dwa dni później sanoczanie dostali tęgie baty od GKS-u Katowice (1-6). Dwie porażki w meczach na własnym lodowisku i tylko jedna strzelona bramka, to wyjątkowo kiepski bilans. Wśród kibiców słychać były pytania: gdzie ci Finowie?
reklama

CIARKO STS SANOK – GKS KATOWICE 1-6 (1-1, 0-2, 0-3)

        0-1 Bartosz Fraszko-Grzegorz Pasiut-Patryk Wronka (0.37 sek.)

        1-1 Jakub Bukowski-Toni Henttonen-Aleksi Hamalainen (8.13)

        1-2 Mateusz Michalski-Mateusz Kruczek (29.20)

        1-3 Carl Hudson-Anthon Eriksson (34,21)

        1-4 Carl Hudson-Grzegorz Pasiut (53.27)

        1-5 Patryk Krężołek-Anthon Eriksson (56.50)

        1-6 Bartosz Fraszko-Patryk Wronka-Grzegorz Pasiut (58.07)

CIARKO STS: Spesny – Olearczyk, Jekunen; Henttonen, Hamalainen, Bukowski – Marva, Pavuk; Witan, Tamminen, Hiltunen – Biłas, Piippo; Sawicki, Mocarski, Strzyżowski – Florczak, Rąpała; Biały, Wilusz, Filipek. Trener: Marek Ziętara.

GKS KATOWICE: Murray – Wajda, Kruczek; Fraszko, Pasiut, Wronka – Hudson, Wanacki; Eriksson, Lehtonen, Krążołek – Rompkowski, Jakimienko; Bepierszcz, Monto, Michalski – Musioł, Krawczyk; Prokurat, Smal, Mularczyk. Trener: Jacek Płachta.

Była 37 sekunda meczu, gdy goście prowadzili już 1-0. Grzegorz Pasiut wypatrzył dwóch „swoich” niepilnowanych pod sanocką bramką, podał do Bartosza Fraszki, a ten bez trudu umieścił go w siatce. Gdy w 9 min. Jakub Bukowski z okolic bulika huknął w samo okno długiego rogu bramki, a Murray nawet nie zdążył zareagować, wydawało się, że od tego momentu zacznie się prawdziwy mecz. Tymczasem żadnej z drużyn do końca I tercji nie udało się wypracować bramkowej sytuacji. 

Drugą odsłonę lepiej zaczęli gospodarze. W 25 min. mocny strzał Eemeli Piippo z bliskiej odległości z największym trudem wybronił Murray. W 28 min. przed szansą na objęcie prowadzenia przez GKS stanął Patryk Wronka, ale jego strzał między parkany Spesnego, doskonale wyczuł sanocki bramkarz. W 30 min. w kierunku bramki gospodarzy strzelił Mateusz Kruczek, Mateusz Michalski zmienił kierunek lotu krążka, po czym ten wylądował w bramce. Pięć minut później było już 3-1 dla gości. O golu można powiedzieć, że padł z niczego. Błąd popełnił Patrik Spesny, nie nakrywając rękawicą leżącego przed bramką krążka. Jako pierwszy zauważył to Carl Hudson i bez najmniejszym problemów wepchnął go poza linię bramkową. Stracony gol zupełnie nie wyzwolił u gospodarzy energii, która pozwoliłaby strzelić kontaktowego gola. Przeciwnie, mnożyły się niecelne podania, a o akcjach podbramkowych można było tylko pomarzyć. 

W trzeciej tercji obraz gry - niestety - nie uległ zmianie. Nieco lepiej radzili sobie na tafli hokeiści Gieksy, co zwieńczyli czwartym golem. W 54 min. zdobył go Carl Hudson, nie bez pomocy sanockich defensorów. Trzy minuty później było już 1-5. Bramkę można przypisać E. Piippo, który w swojej tercji zagrał krążek prosto na kij A. Ericssona. Ten skierował go do stojącego bezkarnie pod bramką Spesnego Patryka Krężołka, reszta była tylko formalnością. Gdy wydawało się, że pięć goli usatysfakcjonuje katowiczan, w 59 min. w kierunku sanockiej bramki posłał krążek Patryk Wronka, tam zmienił jego kierunek lotu Bartosz Fraszko, zdobywają swoją drugą, a dla GKS-u szóstą bramkę. 

Takich batów, a przede wszystkim tak kiepskiej gry swojej drużyny, nie spodziewała się ponad dwutysięczna widownia. Co gorsze, wynik nie jest zasługą znakomitej gry przeciwnika. Mecz stał na co najwyżej przeciętnym poziomie. Sanoczanie grali bez polotu, szablonowo, mnożyły się niecelne podania. Nie dziwota, że kibice zaczęli wspominać początek poprzedniego sezonu w wykonaniu walczącej ze wszystkimi rywalami swojej drużyny. Takiej inauguracji sezonu, z siódemką Finów w składzie, kompletnie się nie spodziewali. Poproszony o komentarz, trener Marek Ziętara miał marsową minę. – „Można powiedzieć, że zagraliśmy tylko połowę meczu. Potem nie graliśmy już nic. Wysoka przegrana to efekt bardzo słabej gry przed bramką, nie miał też swojego dnia Patrik Spesny. Przegrywaliśmy też większość wznowień. Musimy na spokojnie przeanalizować te dwa pierwsze mecze i wyciągnąć z tego wnioski. Dziś mogę natomiast przeprosić kibiców, że sprawiliśmy im zawód.”

PS. W innych niedzielnych meczach Zagłębie Sosnowiec przegrało z GKS Tychy 4-5 (po rz. karnych), a Podhale uległo u siebie Enerdze Toruń 2-5. A zatem była to niedziela szczęśliwa dla gości. W tabeli po dwóch kolejkach bez straty punktów prowadzą: GKS Katowice przed Energą Toruń. Sanoczanie 16 września (czwartek) rozegrają bardzo trudny mecz w Toruniu, zaś 19. (niedziela) podejmować będą u siebie Unię Oświęcim.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama