reklama
reklama

Tychy mocniejsze [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Inauguracja sezonu PHL 2021/22 była ważnym wydarzeniem dla Sanockiej Republiki Hokejowej. Kibice, stęsknieni za hokejem, stawili się licznie w hali Arena, bawiąc się radośnie. Do pełni szczęścia zabrakło tylko zwycięstwa. Faworyt spotkania, jakim był zespół GKS-u Tychy, nie pozwolił nie tylko na odebranie sobie punktów, ale nawet na strzelenie choćby honorowej bramki.
reklama

Goście zasłużenie wygrali 2-0, ale gospodarze stawili im twardy opór. Ostatni gwizdek sędziego kibice komentowali krótko: „kto źle zaczyna, dobrze kończy”.  Oby!

CIARKO STS SANOK – GKS TYCHY 0-2 (0-1, 0-1, 0-0)

        0-1 Jean Dupuy-Artyom Smirnov-Yegor Feofanov (3.58)

        0-2 Szymon Marzec-Christian Mroczkowski (28.16)

 

CIARKO STS: Patrik Spesny – Eemeli Piippo, Sami Jekunen; Toni Henttonen, Aleksi Hamalainen, Jakub Bukowski – Ulius Marva, Branislav Pawuk; Radosław Sawicki, Sami Tamminen, Timo Hiltunen – Kmil Olearczyk, Bogusław Rąpała; Maciej Witan, Krystian Mocarski, Marek Strzyżowski – Bartosz Florczak, Karol Biłas; Marcin Biały, Mateusz Wilusz, Maciej Bielec. Trener - Marek Ziętara, II trener – Marcin Ćwikła.

 

GKS TYCHY: Ondrej Raszka – Jason Seed, Olaf Bizacki; Aleksander Szczechura, Michael Cichy, Christian Mroczkowski – Artyom Smirnov, Renars Karlks: Denis Sergushin, Yegor Feofanov, Jean Dupuy – Marek Biro, Bartłomiej Pociecha; Mateusz Gościński, Filip Starzyński, Bartłomiej Jeziorski – Michał Kotlorz, Jakub Michałowski; Szymon Marzec, Radosław Galant, Kamil Wróbel. Trener: Krzysztof Majkowski.

 

Zaczęło się nerwowo z obydwu stron. W 2 min. Gościński znalazł się w sytuacji sam na sam z Spesnym, ale goalkiper STS nie dał się pokonać. W następnej minucie w dwójkowej akcji zaatakowali sanoczanie. Strzał Hamalainena i dobitkę Bukowskiego świetnie wybronił Raszka. Pechową dla gospodarzy okazała się 4 minuta. Z niebieskiej strzelił Smirnov, krążek po drodze odbił się rykoszetem od Dupuya i wylądował w bramce całkowicie zasłoniętego Spesnego. W 11 min, gdy goście grali w przewadze, z bliska strzelał Szczechura, ale bramkarz STS popisał się świetnym refleksem, nie dopuszczając do utraty bramki. Kilkanaście sekund później w sytuacji sam na sam z Raszką znalazł się Hamalainen, jednak był za blisko bramki, aby zwodem go pokonać. W końcowych pięciu minutach I tercji sporą przewagę wypracowali goście, ale sanoczanie bronili swojej świątyni skutecznie. Ozdobą po drugiej stronie tafli była dynamiczna indywidualna akcja Bukowskiego, Raszka zdołał jednak wybić krążek po jego strzale, a do dobitki nikt nie podążył. 

W drugiej tercji w obrazie gry nic się nie zmieniło. Nadal nieco szybciej grali tyszanie, z powodzeniem stosowali wysoki pressing, częściej goszcząc pod bramką przeciwnika. W 29 min. krążek zza bramki trafił do Marca, który wcisnął go tuż obok parkanów bramkarza STS. W 31 min. w idealnej pozycji znalazł się Mroczkowski, ale przegrał pojedynek ze Spesnym. W 39 min. na czystą pozycję wychodził Sawicki, jednak Biro sfaulował go, gdy ten przymierzał się do strzału. Sędzia nie zdecydował się podyktować rzutu karnego, skończyło się na karze 2 minut. 

Trzecią odsłonę sanoczanie zaczęli energiczniej, stąd mecz się wyrównał, a ponad 2-tysięczna widownia coraz wyraźniej domagała się honorowej bramki. W 45 min. przed szansą taką stanął Henttonen, ale Raszka, świetnie w tym dniu dysponowany, poradził sobie z jego strzałem. W 50 min. goście mogli prowadzić 3-0, jednak strzał Cichego z bliskiej odległości i dobitkę Wróbla pewnie wyłapał Spesny. Na zegarze było ponad 2 minuty do końcowej syreny, gdy trener Ziętara wziął czas i zdecydował się zagrać do szans, wycofując bramkarza. To był pokaz ambicji sanockiej drużyny. Przez dwie minuty atakowali bramkę rywala, nie dając sobie odebrać krążka. Niestety, honorowej bramki nie udało się zdobyć, choć wszyscy bardzo jej pragnęli. 

Mecz nie był pięknym widowiskiem. Dużo szarpaniny, sporo niecelnych podać, z obydwu stron. Wygrał go zespół nieco lepszy, grając składniej w ataku i płynniej. Sanoczanie zagrali walecznie, ale nie ustrzegli się indywidualnych błędów. Ale jak to się mówi: „pierwsze koty za płoty”. Przegrali z mocnym rywalem, nie przynosząc wstydu.

 

Powiedzieli po meczu:

 

Trener Marek Ziętara: - Pierwszy mecz, sporo nerwowości, obok dobrych momentów były też słabsze. Za szybko i trochę pechowo straciliśmy pierwszą bramkę, która padła po rykoszecie jednego z tyskich napastników. Walczyliśmy na ile było to możliwe, ducha nam nie brakło. Ostatnie dwie minuty, kiedy to bardzo chcieliśmy strzelić honorową bramkę, były tego obrazem. Naprawdę bardzo chcieliśmy, może nawet za bardzo!

 

Radosław Sawicki, napastnik STS: - Atmosfera była świetna, przeciwnik dobry, wymagający, nie pozwalał nam na zbyt wiele. Nie udało się nic wywalczyć. Za mało oddaliśmy strzałów, za mało przeprowadziliśmy ataków, żeby wygrać. Jestem jednak dobrej myśli. Z każdym meczem powinno być lepiej!

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama