reklama
reklama

Będę ŻYŁ! Relacja pacjenta wprost z sanockiego szpitala covidowego

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: archiwum

Będę ŻYŁ! Relacja pacjenta wprost z sanockiego szpitala covidowego - Zdjęcie główne

foto archiwum

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Strefa Covid-19 Wyleczony pacjent szpitala covidowego w Sanoku, pragnie się z Wami podzielić swoją historią. Przeczytajcie.
reklama

BĘDĘ ŻYŁ!

Ot i cała historia mojego pobytu w NAJLEPSZYM SZPITALU z najlepszą opieką na świecie!

Po 10 dniach choroby w izolacji domowej ląduję w Szpitalu w Sanoku. Mam Covid. Szybka akcja, badania, wenflony, prześwietlenie płuc i diagnoza: Covidowe zapalenie płuc, 25% płuc zajętych. Maska tlenowa pomaga mi oddychać.  Przewożą mnie na Oddział Wewnętrzny, słynna sala nr 11. Lekarz, pielęgniarki, kroplówki, środki przeciwbólowe. Rozpoczyna się, jak się później okazuje, walka o moje życie, czego nie jestem w ogóle świadom. Łóżko, kroplówki, zakręcony jak świński ogon, najlepszym przyjacielem okazuje się toaleta, a największym wyzwaniem, dotarcie do niej na czas (mój rekord to 6 godzin – 27 razy, z czego 3 razy w spodnie, tutaj to żadna żenada). 


Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że toaleta będzie moim drugim domem, a kaczka moją najlepszą przyjaciółką. Wstawcie mi tam łóżko. Mam jakieś przebłyski świadomości, praktycznie nie jem, tylko piję wodę. A że jestem gruby, lubię dobrze zjeść, mam tzw. opuchliznę głodową, pomyślałem sobie – schudnę, chociaż, będzie jakiś pożytek. Ale gdzie tam, mam przebłyski w momentach, kiedy rozdają jedzenie, po prostu robi się większy ruch – a ja myślę sobie, jak mam tu schudnąć, kiedy oni ciągle coś jedzą!

Tak mija 5 dni w szpitalu. Łóżko, toaleta, łóżko, toaleta, wewnętrzny spokój i przekonanie, że jestem w najlepszych rękach, pod najlepszą opieką, choć do końca nie zdaję sobie z tego sprawy. Brak świadomości, telefony do domu, z których niewiele pamiętam. Umierają ludzie...jeden obok mnie. Ale siostry oszczędzają nam tych trudnych doświadczeń na maxa, tłumacząc, że to wózki z brudną pościelą.

Ubierają mi jakąś koszulkę, czepek, dają butlę tlenową pod pachę i jazda na Tomograf. Wsadzają mnie do rury, każą wstrzymać oddech – dla mnie to tak, jakby kazali mi oddychać pod wodą.  Jeszcze każą podnieść ręce nad głowę - dla mnie to wyzwanie nie do wykonania. Nareszcie mam tlen na twarzy, mogę oddychać. Wracam na oddział. Zapada decyzja o podaniu osocza ozdrowieńca, jednak nie będzie to łatwe, bo mam rzadką grupę krwi. Rozpoczyna się cała procedura. Podajemy.  

BĘDĘ ŻYŁ!

Jest Wielki Czwartek. Trochę lepiej się czuję.  I tak upływa czas Świąteczny. Bez rodziny, bez najbliższych. Rodziną stajemy się z kolegami w sali i z personelem.

W 12 dniu pobytu w szpitalu, podczas wizyty, lekarz prowadzący informuje mnie, że mój stan był agonalny! Miałem zajęte 77% płuc!   Szok! Nie miałem takiej świadomości!

BĘDĘ ŻYŁ!

Teraz euforia!!! Chcę wszystkim pomagać, dowiaduję się o dobroci, jaka mnie spotkała od personelu - Święte Kobiety i Święty Boguś! Takie Matki Tereski!  Jest mnie wszędzie pełno. Pragnę dzielić się dobrem, które otrzymałem.  Żartuję z siostrami, co mi wsypują do jedzenia, że jestem tak nakręcony.

Ludzie, których znam od kilku dni, są mi bliscy jak bracia. Wszechogarniająca dobroć, przychylność wprawia w osłupienie. Gdyby chociaż 5% tej atmosfery wyszło na zewnątrz, świat byłby piękniejszy.

17 dzień pobytu w szpitalu, poniedziałek, poranna wizyta. Idę do domu! 

BĘDĘ ŻYŁ!

Bądźcie czujni, to jest podstępna, straszna choroba. 

Ja nie miałem świadomości, że mogę umrzeć. Nawet nie miałem czasu bać się śmierci.  

Nie lekceważcie objawów, wszystkie objawy są istotne! Tu liczy się każda godzina! Ludzie trafiają tu o tydzień, 10 dni za późno!, umierają  i to jest fakt !

Osocze ozdrowieńców ratuje ludzkie życie! Zostańcie jego dawcami!

Życzę wszystkim zdrowia, rozwagi i spotkania tak wspaniałych ludzi, dzięki którym żyję. Nie ma słów, które mogłyby wyrazić moją wdzięczność za to, co zrobili dla mnie z narażeniem własnego życia.

Całemu personelowi medycznemu i pomocniczemu z Oddziału Wewnętrznego Szpitala Covidowego w Sanoku - jednym słowem: SZACUN!!! Jesteście moimi Bohaterami!

Obiecuję, że nie zmarnuję  darowanego mi drugiego życia.

Niech Wam Bóg Błogosławi!

Proszę o UDOSTĘPNIANIE, żeby naj więcej ludzi mogło docenić oddanie, pracę z wielką pasją.

Ps. Nigdy nie widziałem twarzy personelu, więc proszę, żeby się ktoś skontaktował!

Jacek Willand

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama