KĄCIK LITERACKI: Nowina dobra i niedobre

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Archiwum

KĄCIK LITERACKI: Nowina dobra i niedobre - Zdjęcie główne

foto Archiwum

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Warto przeczytać Polecamy do poczytania na świąteczny czas.

Dobra nowina to przywrócenie – po wielu latach – połączeń kolejowych z Krakowem. Są dwa – z obu miast, co ma ważne znaczenie. Przed II wojną najbliższą metropolią był Lwów odległy o 100 km. Miasto fenomenalne pod każdym względem; ośrodek akademicki, z którego wyszli polscy uczeni światowej klasy oraz większość profesorów obu naszych szkół średnich – żeńskiej i męskiej, także po wojnie. Po utracie Lwowa taką rolę wobec Sanoka pełnił Kraków. To tam, nie w Rzeszowie, były wyższe uczelnie wszystkich typów, na których kształciły się pokolenia tutejszej młodzieży.

Od niepamiętnych czasów do Krakowa jeździły dwa pociągi osobowe i jeden pośpieszny Bieszczady. Żeby się do nich dostać, trzeba było czasem wsiadać w Zagórzu. Pospieszny pokonywał trasę 250 km w cztery godziny; osobowemu trzeba było siedem. Obecnie podróż trwa cztery i pół, ale można ją skrócić, wzmacniając nasypy i podkłady przy pomocy nowoczesnych maszyn, a nie czteroosobową brygadą, która już przed godzina pierwszą zjeżdża do bazy. Gdyby zlikwidować „wolną jazdę” na paru odcinkach, podróż do Krosna mogłaby zająć pół godziny!

Wznowione połączenie jest szczególnie ważne dla ludzi starszych, którzy mogą wstać, rozprostować kości, skorzystać z toalety bez obawy, że ich rzuci na ścianę… Także dla młodych, zwłaszcza studentów, którzy są proekologiczni i wrażliwi na niszczenie przyrody. Z okien wagonu można się zachwycać widokiem na rozległe doliny polodowcowe, sąsiedztwem rzek, niewysokich wzgórz, kępami lasów. W dobie katastrofalnego zatrucia środowiska przez transport prywatny, trzeba się przesiąść na publiczny. Pociąg ma jeden silnik spalinowy, który wkrótce da się zastąpić elektrycznym, jak w autobusach miejskich. Zdumiewają więc komentarze internautów, wybrzydzających na połączenie kolejowe do Krakowa, bo oni mają własne auta! Przecież to czysty egoizm!

*

Niedobra nowina jest taka, że mimo ukończenia remontu ulic 800-lecia i Stawiska autobusy linii 3a i 7 nie wrócą na swoje trasy, ponieważ most nad potokiem płowieckim jest za słaby, choć przed remontem taki nie był. Nie informowano o tym mieszkańców, tylko postawiono znak ograniczający nośność. Władza nie reaguje na pisma pasażerów, tylko proponuje przystanek przy ul. Stawiska. Z ulicy Płowieckiej jest do niego 2 kilometry, z Głowackiego – kilometr. Tymczasem według przepisów odległość między przystankami powinna wynosić 300 metrów. Najgorszy jest brak informacji, kiedy miasto – za pieniądze podatników – rozpocznie remont mostu i kiedy go zakończy? Osoby starsze, mające kłopoty z chodzeniem, nie są w stanie pokonać długiego wzniesienia ulic: Sienkiewicza, Grunwaldzkiej, a potem Feliksa Gieli. Dla takich jest tylko jedna propozycja: Siedźcie w domu! W czasie pandemii nie wolno wychodzić. Czy władzy – królewskiego niegdyś miasta – nie stać na coś lepszego?

*

Inna niedobra wiadomość to pomysł na nowy most do Sosenek. W Internecie huczy, że zostały sprzedane w jakiejś „transakcji wiązanej”; jak to u nas… Ważniejsze jednak, że most, który ma przejąć ruch na Przemyśl, zatruje północne płuco miasta, z mikroklimatem doliny Sanu, gdzie przed wojną było uzdrowisko dr. Domańskiego. Północny ruch kołowy, zamiast omijać miasto, skumuluje się nad rzeką, trując to, co jeszcze niezatrute; wszak nad wodą jest zawsze mniejsza wentylacja powietrza.

„Narodowy” zwyczaj jest taki, że każda władza, także lokalna, zamiast kontynuować dzieło poprzedniej, pisze historię od siebie i dla siebie. A przecież most białogórski został zaprojektowany nie jako kładka pieszo-rowerowa, tylko solidna przeprawa i to nie do Skansenu, lecz dalej. Powyżej MBL miała biec trasa w Bieszczady. Dowodem na to są potężne filary postawione nie w środku rzeki, gdzie nurt jest najmocniejszy, ale bliżej obu brzegów. To, że do dziś mamy huczącą kratownicę, wzięło się z braku pieniędzy w schyłkowej fazie PRL.

W dobie pandemii, kiedy nie wiemy, co nas czeka i na co będą potrzebne ogromne środki, uruchomiono promocję, a raczej propagandę kosztownej inwestycji. Jakiś czas temu w podobny sposób reklamowano konieczność budowy nowego więzienia… Nie tak dawno nasze miasto znalazło się w grupie wymierających i ruch tirów na wschód po nowym moście, ani chwilowi turyści nie zastąpią roczników uciekającej stąd młodzieży, która nie widzi dla siebie pracy ani perspektyw w małej ojczyźnie.

*

Inne niedobre wieści to wzrost od nowego roku: cen prądu o 25%, jawne i ukryte podatki, których ma być dwadzieścia (!); chaos informacyjny odnośnie do pandemii, złe perspektywy dla ludzi starych, izolowanych przez i od najbliższych. Narodowe radio mówi, że izolacja ta dotknęła aż 48 % populacji! Niepewność w edukacji i biznesie. Trzeba do tego dodać najnowszą wypowiedź prymasa Polski z Gniezna (nie z Torunia!) – że Kościół „nie przewiduje włączenia się w akcję” szczepionkową… I pomyśleć, że w czasach komuny, kiedy państwo toczyło wojnę z Kościołem, kilka razy w roku ogłaszano z ambon terminy szczepień przeciw: gruźlicy, błonicy, odrze i innym epidemiom…

*

Ale jest jedna dobra wiadomość: za chwilę dzień będzie dłuższy o parę minut, bo słońce przekroczyło znak Koziorożca. Dla chrześcijaństwa jest to czas Bożego Narodzenia, które moja Babcia nazywała Świętem Godów, albo Godami – to takie nasze pogańskie dziedzictwo.


Henryk Brzozowski

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy