reklama
reklama

KĄCIK LITERACKI: Jak to babcia Rózia z Matką Boską konszachty miała

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

KĄCIK LITERACKI: Jak to babcia Rózia z Matką Boską konszachty miała - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Dziadowskie opowiadania Gabrysia przeniosą Was do wspaniałych czasów, gdy wszystko było mniej skomplikowane, a dni powszednie przynosiły masę przygód i mądrości ludowych. Opowiadane okraszone czasami przez składnię, czasami przez archaizmy lub wyrazy zaczerpnięte z gwary, albo własne twory językowe autora. - Ci, co czytali Jakuba Wędrowycza Pilipiuka wiedzą, o co chodzi - dodaje Gabriel Brukwicki.
reklama

,,Jak to babcia Rózia z Matką Boską konszachty miała, i co z tego wynikło"

Bo wiecie, co to za czasy teraz naszły. Na wsi to ino stare pozostawały. Młode za granicę albo do miasta pouciekały. Ojcowe gospodarki najchętniej by biznesmenom posprzedawały. Na dodatek żenić się nie chcą, co chwila narzeczonych se zmieniają, jak rękawiczki, co to niby wprzódy wypróbować potrzeba. Widać pechowe są, nic godnego im się nie trafia. Figlują, i owszem, ino dziecisków z tego nijakich ni ma! To i starzy markotne chodzą, w kościele świeczki palą, i do Matki Boskiej oczy wznoszą: - Co by tak na starość wnuków mieć! - Co by się człowiek przed śmiercią z nimi pobawić mógł, i stare zwyczaje przekazać! 

Tego roku to wszystko było jakieś inne. Zaraza przyszła, młode z miasta pouciekały, bo tam tera z robotą krucho, a przy ojcach na wsi prędzej co do garka wsadzisz, a i może ta zaraza tu za nimi z miasta nie przylizie. I tak się plączą  bez zajęcia po wsi. Poprzywozili se tych swoich narzeczonych i końkubentów, czy jakoś tak, i bąki zbijają. No a, że to nowoczesne teraz, to co chwila któreś do babci Rózi po zioła na odporność leci. Wszyscy one ,,eko", ,,bio" i ,,fit"...stare przepisy na zdrowie stosować chcą. To by się zgadzało, że trzeba, bo fisia mają!... I o to poszło! Babcia Rózia była zielarką i znachorką, ale nigdy do złego tej wiedzy nie używała! Żadnej dziewczynie nic ,,na pozbycie się problemu" nie dała, uroków na nikogo nie rzucała, krowom mleka nie odbierała. Przed figurką w kościele siedziała, z różańcem w rękach ,,Zdrowaśki" cięgiem mamrotała. Wszyscy wiedzieli, że z Matką Boską się lubią i kolegują. Jej modlitw wysłuchiwała. To i prosić o wnuki do niej przychodzili....

W chałupie babka stary zeszyt otwierała, wedle receptury, zioła z niego wszystkim warzyła. Nie wiem czy Matka Boska maczała w tym palce, czy to przypadek ino, ale jak raz się te kartki w zeszycie skleiły. No to chlopy do późna po wsi z piwem nie chodzili, ino gadali co ich jeszcze w nocy robota czeka. Baby jakieś takie ścieszone chodzą, gęby im się śmieją. A Gienek zaciera ręce, bo mu gumki w sklepie idą jak świeże bułki! No to wraca raz babcia Rózia z kościoła, a tam młoda Jagnisia od Walusiów, ze swoim fagasem pod sklepem stoi, i do Gienka gada coby gumków dowiózł, bo już w sklepie ni ma, a im w chałupie się skończyły! Uśmiechnęła się tedy babcia, Zdrowaśkę klepła, i poszła dalej...Gienek do auta, i...nijak zapalić nie może! Co się nasklinał, ale widocznie rozrusznik szlag trafił ,,na amen", i do poniedziałku we wsi trza se będzie bez gumków radzić! Ha!...Gienkowi to dobrze gadać, bo jego baba brzydka jak noc w listopadzie, to mu się tak nie chce, ale oni młodzi, babcine ziółka piją, to ich strasznie nosi!...

Wekend minął, w poniedziałek gumki przywieźli, a czas wolno płynął dzień za dniem. Babcia Rózia ino cięgiem się uśmiechała i za coś Matce Boskiej dziękowała. 

Pierwsza przyleciała do niej stara Walusiowa, bo Jagnisia chlipie, co chwila kalendarz wertuje, a jej kawaler ino się za głowę łapie. Znaczy coś jest na rzeczy! Zośka Markania gada co jej Monisia trzeci dzień rano rzyga, a wszystkie ogórki z piwnicy wyżarła. Frankowa Izunia ino wyje, i do swego Mariuszka gada: -Ja czułam że to się tak skończy debilu jeden! Tak to też było!..Posypały nam się tego roku dzieciska na wsi! Zapowiedzi leciały jedna za drugą! Ksiądz dobrodziej nie mógł nadążyć z wiązaniem stuły, a kościelny z organistą wytrzeźwieć! Dziadki z wnukami w wózkach po wsi paradowali jak pawie! A i na cmentarz podziękować babci Rózi zabierali. Bo zaraz po tym babcia Rózia powiedziała: - Tera Matko Boska to Ty już mnie możesz zabrać!...i wzięła i umarła! Przed kapliczką każdy się kłania, bo u nas Matka Boska łaskami słynąca! Jak kto z Nią dobrze żyje to go słucha!

Gabriel Brukwicki

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama