Smutną wiadomość o śmierci Edyty otrzymaliśmy w czwartkowy poranek. Zamiast wiadomości porannych w RMF FM wysłuchaliśmy wzruszającego pożegnania...
Śp. Edytę Bieńczak odprowadzili na wieczny odpoczynek rodzina i przyjaciele z Sanoka i z Krakowa. Dzisiaj sanocki cmentarz wyjątkowo się zażółcił. Żółte samochody kolegów Edyty ze stacji RMF FM oraz wieńce z żółtymi kwiatami były bardzo mocnym akcentem. Podczas mszy świętej ksiądz przywołał wspomnienia przyjaciół Edyty, te które najbardziej wszystkim utkwiły w pamięci, bo mówiły o jej dobrym sercu i życzliwości, którą wszystkich wokoło codziennie obdarowywała. Nie sposób było powstrzymać łez.
To była wspaniała kobieta, która wnosiła w życie tych, których spotykała na swojej drodze radość i nadzieję, każdemu życzyła jak najlepiej - zawsze.
- podsumował prowadzący mszę ksiądz.
Wspomniano również jej miłość do hokeja, szczególnie do sanockiej drużyny Ciarko STS Sanok, której wiernie kibicowała i wszędzie o niej mówiła.
Edzia nie miała żadnych oporów gdy z nami, facetami jako jedyna kobieta przebywała, traktowaliśmy ją jak kumpla... nie wierzę, że już jej nie ma.
- wspomina Sebastian Królicki, który reprezentował sanocki klub hokejowy na pogrzebie.
Wyjątkowo wzruszające było pożegnanie Edyty od koleżanek i kolegów z RMF FM, które wygłosił Marek Balawajder.
Zabrzmiała ulubiona piosenka Edyty "Płoną góry, płoną lasy" Czerwonych Gitar, która dzisiaj w tej jesiennej scenerii brzmiała wyjątkowo...
Żegnaj Edyto, czekaj na nas tam, gdzie "płonące lasy" wyglądają wyjątkowo bajecznie, bo widać je z góry.