Sanockie straszaki. Zamek raczej nie, może podzamcze!? [FOTO+VIDEO]

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Ostatnio byłem świadkiem reakcji turystów na widok kamienicy, jaką zobaczyli przy wyjściu z parkingu przy ul. Zamkowej w Sanoku. – Zabytek niewątpliwie, ale chyba to nie jest zamek? – zażartował jeden z nich. – Zamek raczej nie, może podzamcze! – skomentował drugi.

Mowa o budynku – ruinie, w którym przed laty mieścił się internat szkolny sanockiego „ekonomika”. Po opuszczeniu go przez oświatę poszedł pod młotek, stając się od kilkunastu lat prywatną własnością sanockiego przedsiębiorcy.


W ambitnych planach nabywcy była gruntowna rekonstrukcja obiektu, zmierzająca do przekształcenia go w wysokiej klasy hotel. Cztery gwiazdki miały sprawić, że byłby to najbardziej ekskluzywny obiekt hotelarski w Sanoku.
Prace remontowe ruszyły. Poprzedziło je kupno terenu po drugiej strony ulicy Zamkowej, przeznaczonego na kilkupoziomowy parking, stanowiący autonomiczną część hotelu.

Wprawdzie skończyło się tylko na jednym poziomie, ale wytyki kwitowano zapowiedzią, że to tylko pierwszy etap budowy parkingu. Potem prace przeniosły się na teren budynku, dając nadzieję, że za kilka lat reprezentacyjny hotel „Pod zamkiem” otworzy swoje podwoje.
Tymczasem, po kilku latach ślamazarnie prowadzonego remontu, prace całkiem przerwano i ruina zaczęła przekształcać się w coraz większą ruinę. Od około dziesięciu lat obiekt zionie pustką i straszy. A turyści, zwiedzający zamek, na „dzień dobry” mają wyrobione zdanie o Sanoku.

Podobnych straszaków jest w grodzie Grzegorza więcej. Większość usytuowana jest w centrum miasta. Przywołajmy duży budynek, w którym wcześniej mieściła się komenda Policji przy ul. Sienkiewicza, kamienicę po siedzibie Ligi Obrony Kraju przy ul. Daszyńskiego, ruinę przy ul. Chopina, obok siedziby Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, czy historyczną „murowankę” na rogu ulic Daszyńskiego i Jagiellońskiej.

Do tej wstydliwej wyliczanki włączyć by należało jeszcze parking przy ul. Jagiellońskiej, tuż obok hotelu „Pod różą”, który z racji odstraszającego wyglądu, nie powinno się nazywać parkingiem, czy halę targową przy ul. Piłsudskiego.
Władze bezradnie rozkładają ręce, na wstępie podkreślając, że niemal wszystkie te „potworki” są własnością prywatną i dopóki nie zagrażają one bezpieczeństwu przechodniów, służby inspektora budowlanego mają związane ręce. Czy naprawdę? A względy estetyki nie mają już żadnego znaczenia?

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE