Sebastian Szul Mistrzem Świata! [VIDEO]

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Od 28 czerwca do 6 lipca, jedno z najstarszych miast w Portugalii - Braga, zapełniło się tysiącami tancerzy z całego świata, którzy zjechali się na Światowy Finał "Dance Word Cup". Znalazł się tam również Sebastian Szul, młody i wyjątkowo utalentowany chłopak z Niebieszczan. 4 lipca zdobył mistrzostwo świata w kategorii solo contemporary senior boys!

Gratuluję wielkiego sukcesu! Na pewno długo nad nim pracowałeś. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z tańcem? 

Tak właściwie, pierwsze lekcje zacząłem w wieku 16 lat, czyli tańczę dopiero 7 lat. Jest to stosunkowo mało. Zazwyczaj zaczyna się już w dzieciństwie.

W 2012 r. zapisałem się do grupy tańca współczesnego "Progres" w Sanockim Domu Kultury, które prowadziła Mariola Węgrzyn Myćka. Następnie przez 3 lata uczęszczałem na zajęcia z tańca klasycznego do Katarzyny Boroń w Art Studio Sanok. 

Postanowiłem związać swoją przyszłość z tańcem. 3 lata temu rozpocząłem studia na Akademii Muzycznej w Łodzi. Wybrałem dwa kierunki: choreografia i techniki tańca oraz pedagogika. W tym roku, w czerwcu, otrzymałem licencjat. Pracę pisaną obroniłem na 5, natomiast pracę choreograficzną, inspirowaną obrazem Beksińskiego, obroniłem na 6. 

 

Jak powstaje choreografia na podstawie obrazu? 


Obraz Zdzisława Beksińskiego – AF76, wzbudził we mnie bardzo mocne odczucia i mocno zapadł mi w pamięć. Choreografia była moją interpretacją obrazu. Inspiracje - emocje, jakie wzbudził we mnie obraz przełożyłem na ruch, taniec. W taki sposób powstał z tego 15 minutowy spektakl.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mistrzostwa w Portugalii poprzedziły eliminacje krajowe, które odbyły się 23 marca w Krakowie. Jak je wspominasz? Co cię skłoniło do wzięcia udziału?

Do decyzji skłoniła mnie moja szefowa z Art Studio, Pani Joanna Orłowska. Powiedziała, żebym spróbował swoich sił i ostatecznie namówiła mnie na ten konkurs. Nie wierzyłem jednak, że mogę cokolwiek wygrać. Do Krakowa zjechało około 1000 osób z całej Polski. Uczestników oceniano w punktacji od 0 do 100. Każdy, kto zyskał więcej niż 70 punktów, mógł startować na mistrzostwa do Portugalii. Ja otrzymałem 87,3 punktów w grupie „Taniec współczesny solo" w kategorii wiekowej senior (21-25 lat), zdobywając tym samym 1 miejsce i awansując do Mistrzostw Dance Word Cup w Portugalii.

Dodatkowo dostałem nagrodę specjalną. Ponieważ znalazłem się w pierwszej trójce, zapłacono mi wstęp na Dance Word Cup, czyli 100 euro. To było naprawdę dużo, biorąc pod uwagę to, że w tym czasie nie było mnie stać na opłacenie wyjazdu. Chyba głównie to skłoniło mnie do wzięcia udziału w mistrzostwach w Portugalii. Bardzo dziękuję wszystkim którzy mnie wspierali, zarówno osobom prywatnym, jak i osobom które się gdzieś po drodze dorzucały podczas różnych zbiórek. Ich pomoc naprawdę wiele mi dała, inaczej bym nie pojechał. 

Dostałem również zaproszenie, na galę wręczenia nagród, gdzie zatańczyłem jeszcze raz.

 

Spodziewałeś się wygranej?

Zgłosiłem się na eliminacje, ale w sumie nie wiedziałem na co się piszę. To była decyzja całkowicie spontaniczna! Choreografie skończyłem dopiero dzień przed (śmiech).

Pojechaliśmy do Krakowa i nagle okazało się, że zdobyliśmy pierwsze miejsce. Byłem naprawdę zaskoczony! Nie docierało to do mnie. Pomyślałem okej, coś się wydarzyło, ale dalej nie wierzyłem, że uda mi się cokolwiek osiągnąć na Mistrzostwach.

Nawet kiedy już lecieliśmy do Portugalii, to miałem spore wątpliwości. Myślałem, że się tam nie nadaję i nie chciałem tam nawet być. Tutaj wielkie podziękowania dla mojej dziewczyny, która poleciała ze mną i przez cały czas dodawała mi wiary w siebie.

 

Jak wyglądały Twoje przygotowania do mistrzostw w Portugalii?

W tym czasie dużo pracowałem, jeszcze dodatkowo miałem obronę na studiach i spektakl w Sanoku na zakończenie sezonu... naprawdę dużo na głowie. Dlatego przygotowywałem się dopiero dwa tygodnie przed występem. Jeszcze zmieniłem muzykę. Choreografię skończyłem tydzień przed wyjazdem. 

 

Swoją pracę licencjacką oparłeś na obrazie Zdzisława Beksińskiego. Czym się inspirowałeś podczas tworzenia choreografii na Dance Word Cup?

Pracowałem na tym, co miałem z Krakowa, jednak musiałem to przerobić. To była moja prywatna historia, którą opowiedziałem poprzez ruch. Dużo mówi tytuł „Oblivion” (tłumacz. zapomnienie - red.). W tańcu zawarłem wszystko co we mnie "siedziało" na ten temat. Wszystkie emocje, które były we mnie, wyszły na scenie.

Myślę, że większość rzeczy które robię, są gdzieś przeżyte we mnie i pokazane poprzez ruch. Rzeczy, które pokazuję, nie są nigdy przypadkowe, zawsze są o czymś. Inspirują mnie emocje. Zazwyczaj nie są one radosne, raczej negatywne, głębokie i wrażliwe. Chyba jest to mój sposób na wyładowanie się, wyrzucenie z siebie tych emocji.

Moje historie nigdy nie są opowiedziane od A do Z, widz może je zinterpretować po swojemu.

 

Udział w konkursie takiej rangi na pewno był bardzo stresujący.

Czułem presję, ze względu na wszystkie osoby, które złożyły się na mój wyjazd. Myślałem, że będzie głupio jeśli wrócę z niczym. Potem doszedłem jednak do wniosku, że nikt mi nie pomagał abym zwyciężył, tylko po to, abym coś przeżył. 

Oczywiście stresowałem się, ale to gdzieś przeszło podczas rozmów z innymi uczestnikami. Chociaż nikt nie chciał za bardzo ze sobą rozmawiać, myślę że było tak przez poczucie konkurencji. Ja nie mam czegoś takiego w sobie, raczej odbieram to jako przygodę i sprawdzenie siebie, a nie cel - „muszę wygrać”. 

Chociaż czułem się tam bardzo onieśmielony. Uczestnicy przyjechali z całego świata. Miałem w głowie, że zaczną robić tam różne akrobatyczne rzeczy i sztuczki. Wszyscy nosili koszulki typu "reprezentacja Anglii" itd., mieli różne makijaże, stylistki... A ja ubrałem krótkie spodenki i koszulkę, nawet sobie włosów na żelu nie postawiłem (śmiech). Strój na występ pożyczyłem z SDK'u.

 

Nie czułeś się jak reprezentant Polski?

Nie czułem się tak w ogóle. Gdy odbierałem nagrodę byłem jeszcze w szoku. Wtedy nagle włączyli hymn i poczułem się przez chwilę jak przedstawiciel Polski. Już nie mówili, że jestem z Art Studio, czy z Sanoka, tylko że z Polski. To było bardzo miłe. Wtedy do mnie wszystko dotarło i się po prostu wzruszyłem. To był dla mnie bardzo podniosły moment.

 

Jak czułeś się na scenie, przed taką publiką i jurorami?

Czuję się raczej pewnie na scenie. Wiem co robię i nawet jakbym czegoś zapomniał to zacząłbym improwizować, to co w danym momencie we mnie gdzieś tam siedzi. Nie mam problemu z improwizacją, czy czuciem siebie na scenie.

Wchodzę, zaczyna lecieć muzyka i automatycznie znika cały stres. Zostaję tylko ja, scena i widz - też widz, bo trzeba to do niego odnieść. Nie wolno zapominać, że jednak tam jest. To jest mój świat, ale dopuszczam widza do niego. Przez taniec pokazuję własny świat emocjonalny, który każdy jednak może zinterpretować na swój sposób.

Idę w uczucie, zawieram w tańcu wszystko to, co jest we mnie. Kieruję się bardzo emocjami, oczywiście technika też jest bardzo ważna. 

Chociaż trochę się obwiałem, bo nie oceniano mnie jako choreografa, ale jako tancerza i byłem ciekawy jak to będzie odebrane. Jak widać dobrze. Jury przyznało mi 94 punkty na 100 w kat. solo contemporary senior boys.

 

Brałeś wcześniej udział w innych konkursach?

To był mój drugi konkurs w życiu. Za pierwszym razem brałem udział w Intermedium w Krośnie, gdzie dostałem wyróżnienie. Za drugim wygrałem konkurs w Portugalii. Raczej nigdy nie jeździłem na konkursy, ponieważ nie czułem się wystarczająco dobry. Dalej nie wiem, czy się czuję.

 

Nawet po zdobyciu tytułu mistrza świata"?

Nie wiem, czy jestem w stanie sam się tytułować mistrzem świata. Nie czuję się jak mistrz. Czuję się nadal sobą. Wróciłem do Sanoka, idę pracować i życie kręci się dalej. Oczywiście, że to fajne uczucie, ale nie dajmy się zwariować.

 

Wyniosłeś coś z Portugalii, oprócz tytułu mistrza świata?

Z Portugalii na pewno wyniosłem wiele inspiracji z wszystkich pokazów. Zawsze różnią się te techniki międzynarodowe. Każdy tancerz ma swój styl tańca i zawsze czymś się różni, każdy ma coś swojego, co wkłada w ten taniec. To było niesamowite, że można było się zainspirować innymi ludźmi.

Zdobyłem również różne znajomości. Jestem osobą która woli rozmawiać z ludźmi i się nimi inspirować, zamiast konkurować i tworzyć wokół siebie bańkę.

Dodatkowo, oprócz medalu, dostałem od jednego z jurorów zaproszenie do Włoch na udział w tygodniowych warsztatach tanecznych, które odbędą się pod koniec sierpnia.



Droga na szczyt wymagała wielu wyrzeczeń?

Nie robię sobie specjalnych wyrzeczeń typu "tego dzisiaj nie zjem", nie liczę kalorii itp. Nie dajmy się zwariować. Nie o to w życiu chodzi, żeby się katować. Nie traktuję tańca jako narzędzia, które ma mi zapewnić miejsce na samym szczycie. To jest moja pasja. Nie można popadać w chore ambicje.

Szlifuje to co mam i godzę się z tym jakie mam możliwości, ale też z tym jakie moje ciało ma zakresy, bo pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Nie mam zamiaru się łamać, żeby na starość ledwo co chodzić.

Taniec nie polega na tym, aby pokazać nie wiadomo jakie sztuczki, tylko pokazać siebie i coś poczuć. Żebym ja coś poczuł tańcząc i żeby widz coś poczuł oglądając.

W kwestii czasu - oczywiście, że muszę dużo ćwiczyć, ale to jest raczej przyjemność, a przyjemność – pasja, to nie jest wyrzeczenie. Bywają przypadki, że mam np. zajęcia z klasyki a znajomi w tym czasie się spotykają i imprezują, ale wiem, że to mój wybór, równie dobrze mógłbym sobie odpuścić zajęcia i iść ze znajomymi. 

Poza tym myślę, że wszystko jest kwestią zorganizowania sobie czasu. Chodziłem na imprezy, skończyłem studia, mam czas na dziewczynę, mam czas dla rodziny, mam czas dla siebie, mam czas na seriale, mam czas się uczyć i mam czas na studia i na to aby pracować. 

Oczywiście staram się nie być tak strasznie "zaplanowany", mam dość spontaniczne podejście do życia.

 

Jak na co dzień wygląda Twoja praca?

Jestem choreografem, instruktorem. Pracuję w Art Studio i Sanockim Domu Kultury z wszystkimi grupami wiekowymi, od 4 lat wzwyż. Polecam każdemu pracę, która sprawia mu przyjemność i wychodzi z pasji życiowej. Aby nie robić tego z przymusu, po to "żeby przeżyć", ale żeby sprawiała jakąś satysfakcję.  

Lubię swoją pracę, a czas szybko mi mija. Stale się rozwijam. Oczywiście czasem mam ochotę pójść na 8 godzin do pracy, odbębnić, wrócić do domu i zapomnieć że byłem w pracy. Jednak nie pracuje tylko na sali, ale i w domu - trzeba dobrać muzykę, stworzyć choreografię, przemyśleć, rozliczyć, ułożyć ustawienia, pomyśleć o czym to ma być, dlaczego tak, a nie inaczej. Tą pracą się żyje.

 

Na koniec, jakie masz rady dla tancerzy? 

Pamiętać, że "nie od razu Rzym zbudowano". Wszystko przyjdzie z czasem, tylko trzeba go trochę poświęcić i stale się rozwijać, uczyć nowych rzeczy, jeździć i się szkolić. Ważne jest też to, aby szukać, próbować znaleźć swój styl, w którym będziemy się najlepiej czuć. Jest na prawdę masa stylów tanecznych i czasem ciężko od razu znaleźć ten, który będzie dla nas najlepszy.

Mi się akurat udało, bo poszedłem na taniec współczesny, później na balet, który też bardzo szanuję i bardzo jestem wdzięczy, że na niego trafiłem, bo to co mi dała technika klasyczna jest po prostu podstawą. 

Trzeba również pamiętać, aby robić wszystko z głową. Często się słyszy, że taniec jest kontuzyjny – jak każdy sport. Mądrze prowadzony taniec nie powinien zrobić krzywdy, jest wręcz relaksacyjny, nie tylko dla ciała, ale również psychicznie bardzo odpręża.

Przede wszystkim nigdy się nie poddawać!

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE