reklama
reklama

SYGNAŁY CZYTELNIKÓW: Melina przy ul. Langiewicza. Pod własnym blokiem strach przejść [ZDJĘCIA+VIDEO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Otrzymaliśmy sygnały od mieszkańców ulicy Langiewicza oraz sąsiadujących z tą ulicą bloków. Zbulwersowani i bezradni mieszkańcy opowiadają o tym co się dzieje w opuszczonym budynku, w którym dawniej znajdował się sklep Groszek.
reklama

Od jakiegoś czasu "zagościli" tam ludzie, którzy zrobili sobie z lokalu typową melinę. Umówiliśmy się z mieszkańcami okolicznych bloków aby wysłuchać ich i sprawdzić ten niechlubny obiekt przy ulicy Langiewicza. 

- Jeśli po interwencji w mediach nic się nie zmieni, to już nie wiem, proszę Państwa kto nam pomoże. Ileż można razy wzywać policję?

- opowiada nam starszy Pan mieszkaniec bloku Langiewicza 5

- Policja przyjedzie, zrobi porządek, wygoni ich stamtąd i zaraz po ich odjeździe sytuacja się powtarza.

- dodaje.

- Ludzie boją się tamtędy przechodzić, żeby nie oberwać czymkolwiek. To jest chora sytuacja, żeby nic z tym nie można było zrobić. A jak komuś się coś stanie? Kto wtedy za to odpowie? Czy trzeba czekać i chodzić dookoła, żeby tędy nie przechodzić?

- mówi mieszkanka bloku nr 9,

- Są ciągle w nocy wrzaski, kiedyś dwie kobiety biły się przed tym budynkiem, leciało szkło. Szyby powybijane, lokal zdewastowany. Wpierw tam razem piją, a później się naciągają. Proszę spojrzeć, tu jest kawałek trawnika za tujami, Ci ludzie tutaj się "załatwiają" bez względu czy to dzień, czy noc. Fetor straszny.

- mówi inny mieszkaniec bloku przy ul. Langiewicza.

- Zatrzymują ludzi i proszą o pieniądze, a jak się odmówi, to są wulgarni i krzyczą. Nawet nie ma ich kim postraszyć, bo wiedzą, że i tak tu wrócą. Dzielnicowy wie, jaka jest sytuacja, bo zgłaszaliśmy mu już tę sprawę. Przychodził tutaj, policja też jeździ bez przerwy, ale oni poczekają i zaraz tu z powrotem są.

- wtórują mieszkańcy.

- My rozmawialiśmy z administracją osiedla, tu zaraz obok jest przecież budynek spółdzielni, powiedzieli nam, że działka, na której stoi budynek jest wprawdzie spółdzielni, ale lokal jest własnością prywatną i kontakt z jej właścicielem jest niemożliwy, nie odbiera po prostu telefonu. To nie można jakoś inaczej go wezwać do zrobienia porządku z tym lokalem?

- pytają bezradni ludzie. 

- Strach dzieci z domu przed blok wypuścić, nie wiadomo czego się spodziewać po tych ludziach, nie można spokojnie samochodu tu zaparkować, bo mogą go uszkodzić i co i kto za to odpowie? Skoro właściciel się nie odzywa i ma daleko co się dzieje z jego lokalem, to może nie zwróci uwagi, jak się to zburzy i zrobi porządek? Przecież oni tam mieszkają, urządzili się tam na dobre.  

- mówi zdenerwowana młoda kobieta, matka dwójki dzieci. 

Sprawa jest trudna, lecz na pewno nie bez wyjścia. Napisaliśmy do spółdzielni mieszkaniowej dlatego, że to spółdzielnia wie, komu dzierżawi  grunt i na jakich zasadach. W dzisiejszych czasach nie jest jakąś bardzo skomplikowaną sprawą odszukać człowieka, tym bardziej że mieszkańcy Langiewicza wiedzą, że rodzina właściciela lokalu mieszka na Wójtostwie.  Do sprawy powrócimy. 

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama