reklama
reklama

Przeklęty dom na Podkarpaciu. "Boimy się" - mówią nowi właściciele

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: screen z materiału: Wyrok, który nie zmienił nic. Dramat Bożeny Wołowicz trwa (UWAGA! TVN)/YouTube

Przeklęty dom na Podkarpaciu. "Boimy się" - mówią nowi właściciele - Zdjęcie główne

Kupili dom po Bożenie Wołowicz. Dziś sami skarżą się na rodzinę K. ze Zdżarów | foto screen z materiału: Wyrok, który nie zmienił nic. Dramat Bożeny Wołowicz trwa (UWAGA! TVN)/YouTube

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Blisko rok temu Sąd Okręgowy w Rzeszowie skazał rodzinę K., ówczesnych sąsiadów Bożeny Wołowicz, na bezwarunkowe pozbawienie wolności. Powód? Udowodniono liczne przestępstwa. Sprawa ciągnęła się od 2013 roku. Wydawać by się mogło, że rodzina K. zmieni swoje "zwyczaje", tak się jednak nie stało. Dom po Wołowicz kupiło starsze małżeństwo ze Stanów Zjednoczonych. Dziś skarżą się na to samo, czego doświadczała wcześniejsza właścicielka.
reklama

Pomimo wyroku są dalej na wolności

Zdaniem Sądu Okręgowego w Rzeszowie, który początkiem marca 2021 roku, wydał wyroki skazujące wobec trzech osób rodziny K. ze Żdżarów, Bożena Wołowicz padła ofiarą stalkingu, doświadczając między innymi gróźb karalnych.

Małgorzata K. - lekarka, oraz jej syn i córka zostali skazani po jednym roku bezwzględnego więzienia. Zasądzono od nich także kwotę 75 tysięcy zadośćuczynienia dla pokrzywdzonej. Sąd Rejonowy w Dębicy zamienił jednak Andrzejowi K. odsiadkę we więzieniu na dozór elektroniczny, a wobec matki i córki widmo celi oddala. Jak tłumaczy sąd Małgorzata K. jest jedyną żywicielką rodziny, dodatkowo pracując, komornik ma wobec niej możliwość egzekucji należnej dla Wołowicz kwoty odszkodowania. Córka lekarki jest natomiast studentką. 

W grudniu skończyły się okresy odroczenia kary, ale do Sądu Rejonowego w Dębicy wpłynęły już nowe wnioski od rodziny K.

Pomimo wyroków skazujących, chyba nikt się nie łudził, że rodzina K. uspokoi swoje życie. Może poza małżeństwem ze Stanów Zjednoczonych, którzy po 30 latach wrócili do Polski, kupując dom od Bożeny Wołowicz. 

"Boimy się" - mówią nowi sąsiedzi rodziny K.

Małżeństwo, kupując pod koniec 2020 roku nieruchomość po sąsiedzku z rodziną K., wierzyło, że dogada się tą trójką. Dziś, wydaje się, tego żałują. 

Oczywiście nowy właściciele nieruchomości znali okoliczności sprzedaży pięknego domu, z działką i ogrodem. Wierzyli jednak, że ułożą sobie życie z sąsiadami i spędzą tutaj, w pięknych okolicznościach lasów i łąk,  spokojną, zasłużoną emeryturę. 

- Potrzebuję spokoju. Mam problem z kręgosłupem, ucisk na nerwy po wypadku. Leczę się także na depresję - mówił pan Antoni, nowy sąsiad rodziny K., w rozmowie z dziennikarką programu "Uwaga!" TVN.

- Przez trzy weekendy urządzali sobie spacery koło naszych domów. Andrzej miał nóż w ręce, którym sobie wymachiwał. To nie były spacery, tylko zwykłe zastraszanie – opowiadał emeryt w rozmowie z dziennikarką "Uwagi!".

- Potrzebuję spokoju. Kupiłem sobie fajny domek, w świetnym miejscu, a problem jest tylko ze strony sąsiadów. Ja się stamtąd nie ruszę, nie zrobiłem nikomu nic złego. Dziś idę do nich, podam im rękę, żebyśmy byli dobrymi sąsiadami. Wszystko zależy od nich. Jak trzeba, to ja im mogę nawet pomóc 

- opowiadał w "Uwadze!" pan Antoni. 

Sprawa ponownie trafiła do Prokuratury Rejonowej w Dębicy

Nowi sąsiedzi rodziny K. złożyli zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Dębicy. Prokurator wysłuchał emerytów i wszczął śledztwo. 

Tymczasem rodzina K. od kilku już lat regularnie szkaluje prokuratorów z Dębicy. W mediach społecznościowych założono nawet fanpage pod nazwą: "Prokuratura Rejonowa w Dębicy nieoficjalnie", gdzie regularnie dodawane są przeróżne materiały, uderzające zarówno w prokuratorów, jak i nowych sąsiadów. 

Pojawiło się także oświadczenie rodziny K. o następującej treści:

- Po wprowadzeniu się Antoniego W. do wsi Ż. od początku wykazywałam dbałość o poprawne relacje z nowym Sąsiadem. Chciałam zaznać spokoju po latach ataków pochodzących od Bożeny W. Dlatego też, ale i z własnej wiary w drugiego człowieka, budowałam z nim relację, z początku sąsiedzką. Składając to oświadczenie, nie chodzi mi o to by wypominać ile zainwestowałam w tą znajomość. Z dobrego serca i czystej radości częstowałam go owocami, ciastem...Z czasem nasze relacje zaczęły się pogłębiać. Dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie...
To bardzo krępujące i obdzierające ludzką godność, że z życia prywatnego muszę "tłumaczyć się" za pośrednictwem środków masowego przekazu, ale nie mam wyjścia. Chcę chronić się, od nieprawdziwych zarzutów kierowanych w moją stronę, od niesprawiedliwych i nieuprawnionych ocen osób trzecich...
Antek stał mi się bardzo bliski, jedną z najbliższych osób w moim życiu. Na początku trudno mi było uwierzyć, że wbrew krążącej chociaż nieusprawiedliwionej "złej opinii" na mój temat, wytworzonej na skutek bezprawnego i wieloletniego naruszenia moich dóbr osobistych przez Bożenę W. i stację telewizyjną TVN, tak szczerze chciał budować ze mną relację. Czas pokazywał, że miałam prawo wierzyć, że jest to szczere.
Nasza relacja stawała się trwalsza, poważniejsza, mimo tego że była "ukrywana przed całym światem".
Z czasem Antoniemu zaczęło przeszkadzać, że musimy ukrywać się z naszym uczuciem. Zaczęły się między nami nieporozumienia, które trudno było ukrywać przed otoczeniem, a w szczególności kiedy jesteśmy bezpośrednimi sąsiadami, a nikt z mojej Rodziny nie wiedział o tej relacji....
W końcu Antonio wyjawił prawdę mojej Rodzinie, jednakże już wtedy nasze relacje ochłodziły się.
W tym miejscu chcę zaznaczyć, że moja Rodzina nigdy nie skomentowała tego, iż byłam w relacji z Antkiem. Nigdy też nie miała do niego o to pretensji.
Raz miała miejsce sytuacja, kiedy moja Mama przeprowadziła rozmowę we wrześniu tego roku, z Antkiem o tym, iż należałoby uregulować kwestię dostarczania przez Naszą działkę mediów na rzecz Jego gospodarstwa domowego. Takie rzeczy powinny być uregulowane aktem notarialnym, a Bożena W. przez 10 lat bezprawnie ciągnęła od Nas te media. Wtedy, Antek wybuchnął, zaczął grozić pozbawieniem Nas życia (tak interpretuję Jego słowa) oraz wulgarnie się odnosił, m.i.n słowami: "WYPIERDALAĆ SKURWYSYNY". Wiem, że bardzo go bolało nasze rozstanie, ale nic nie uprawnia go do takich słów i takich reakcji. Mnie też jest przykro, że tak to się skończyło, ale trudno jest prowadzić życie pod naciskiem, pod presją otoczenia (mam tu na myśli ten bezprawny hejt prowadzony od lat na moją osobę i na moją Rodzinę).
Antek z tego co widzieliście Państwo, nie radził sobie z emocjami (utrwalone na monitoringu, jego agresywne zachowanie wobec moich psów).
Antek dał się zmanipulować i opowiada nieprawdziwe historie w telewizji TVN, wielokrotnie przy mnie narzekał na jakość zakupionego domu, nazywał go dziadostwem, wspominał również że boi się Bożeny W, że zniszczy mu życie tak jak zniszczyła mnie. Antoniusz zbłądził.
Jest czas Świąt, próbuję go zrozumieć i wybaczyć... [pisownia oryginalna, przyp. redakcja].

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu korso24.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama